piątek, 19 września 2014

19. Nie śniło jej się na­wet, że życie może nieść ty­le bólu, cho­ciaż fi­zycznie nic człowieko­wi nie dolega.



„Jak daleko możemy posunąć się zmierzając do obranego celu? Co się dzieje z ludźmi, którzy po trupach osiągają zamierzony cel?”

                       ________________________________________________________

[ Narrator - trzecioosobowy ]


- Sam bym lepiej tego nie wymyślił!- odezwał się uradowany mężczyzna klaszcząc w dłonie ze zdumienia, na wieść o zaręczynach- Brawo mała! Oni to kupią...-uśmiechnął się rzucając mi na kolana stertę plotkarskiej prasy- za jakiś czas zerwiecie zaręczyny i wtedy właśnie wydamy twoja drugą pytę. Już widzę te nagłówki w gazetach- opadł uradowany na ogromna kanapę mrucząc pod nosem w kółko tylko jedno słowo- genialne...
- Idealny moment- odezwał się Jo- za miesiąc są comety, wtedy powiecie wszystkim o zaręczynach. Sprzedaż płyt pójdzie w górę i wszyscy będą w końcu szczęśliwi...
- To są chyba jakieś żarty?- obruszyła się
- Nie kochana, to jest czysty marketing. Zobaczycie, oboje jeszcze na tym dobrze wyjdziecie- powiedział mój uradowany menager, uśmiech nie schodził mu z twarzy
- Powiedz mi, że nie masz z tym nic wspólnego- odezwała się po długiej chwili ciszy
- No oczywiście, że nie- zawahał się, słychać to było w sposobie w jakim odpowiedział


***


- Ja tak tego nie zostawię! To jest moja przyjaciółka, a wasza siostra do cholery! Zróbcie coś!- Ronnie wydzierała się na bliźniaków jak opętana
- Kotku, ona już podjęła decyzje- odpowiedział jej Bill zupełnie niewzruszony, po czym wrócił ponownie do oglądania filmu
- My nie mamy na nią już wpływu- wtrącił się Tom wpychając sobie do ust kolejną garść żelków owocowych
- Zupełnie was nie poznaje!- krzyknęła płacząc- tak po prostu pozwolicie jej zmarnować sobie życie, przecież ona go nie kocha....
- To jest już jej sprawa. I zakończmy tą bezsensowną rozmowę- powiedział Tom, po czym szybkim ruchem wyszedł na taras.

                Ronnie nie dawała za wygraną. Wyszła za nim po chichu. Chłopak nie przeczuwając, że nie jest sam opadł na jednym z drewnianych leżaków i schował twarz w dłonie. Wyglądał na bardzo przybitego wiadomością o zaręczynach siostry. Ale może to dlatego, że nie miała odwagi powiedzieć mu o tym sama, tylko dowiedziała się od jej najlepszej przyjaciółki i zarazem dziewczyny swojego brata. Czyżby przestała mu ufać?

- Dalej będziesz szedł w zaparte, że sprawa z Tequilą cie nie rusza?- usiadła przy nim. Nic się nie odezwał, tylko odwrócił się do blondynki plecami- boli cie to, że już nie masz wpływu na jej życie?
- Wiesz...-zaczął niepewnie- dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że Tilla już nie jest małą dziewczynką, którą mogę prowadzić przez życie za rękę...
- Kiedyś to musiało nadejść- odparł Bill, siadając przy Ronnie- wiedzieliśmy przecież oboje, że kiedyś nasza mała, wredna Tilla dorośnie i my nie będziemy jej już tak bardzo potrzebni...
- Powinniście być z niej dumni- wtrąciła uśmiechnięta Ronnie- dzięki wam nagrała płytę, spełnia marzenia...
- Czasem się zastanawiam, czy to napewno były jej marzenia....- powiedział
- Co w tacy niemrawi?- rzucił uśmiechnięty Gustav dołączając do grupy przyjaciół- coś się stało? Ktoś umarł?- spytał po chwili, panowała niezręczna cisza. Tom i Bill zerkali na siebie ukradkiem zaciskając wargi i odwracając twarze
- Nie, nie jest aż tak źle- odparła niepewnie Ronnie- siadaj- wskazała mu miejsce obok- musimy ci o czymś powiedzieć- przełknęła głośno ślinę, ręce coraz bardziej zaczęły jej drgać z nerwów. Nikt z zebranych na tarasie nie wiedział jak na wiadomość o zaręczynach Till zareaguje Gustav- widzisz, gadałam wczoraj z Tequilą...
- Coś jej się stało?- spytał lekko poruszony
- Nie, nie- uspokoiła go- z nią wszystko w porządku, tylko widzisz....- chwila krępującej ciszy. Ronn nie była w stanie przekazać mu tej informacji.
- Nie przeciągajmy tego- wtrącił się Bill
- Max jej się oświadczył- wypalił Tom, nie mógł już wytrzymać, było mu z tym źle zapewne tak samo jak wszystkim
- Ale...ale...- cisza, zamyślił się- wczoraj z nią pisałem. Nic mi nie powiedziała....
- Przykro mi stary- Tom poklepał go po barku i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi na taras
- No bywa- rzucił bez emocji, zupełnie tak jakby go to nie ruszało- przekażcie jej, że życzę jej wszystkiego najlepszego...- powiedział z udawanym uśmiechem, po czym powolnym krokiem wyszedł do swojego pokoju
- Dobrze się trzyma, myślałem, że będzie gorzej..- zdziwił się Bill
- A ty jesteś głupi czy ślepy?- rzuciła bez zastanowienia Ronnie- przecież na pierwszy rzut oka widać, że jest załamany. Naprawdę tego nie widzisz? On ją strasznie musi kochać. Zobacz, za wszelką cenę chce pokazać nam wszystkim, że się cieszy, choć tak naprawdę jest totalnie załamany...
- Ronn- Bill zwrócił się do dziewczyny- człowiek nie może tyle czuć na raz...
- Idź do niego. Tom nie jest dla niego teraz dobrym kompanem, ściągnie go tylko na złą drogę...- popchnęła chłopaka w stronę wyjścia
- Zaczynasz mówić jak moja matka...- zaśmiał się, całując ją w policzek- to przerażające- dopowiedział sobie pod nosem


***


                Krzątała się bez celu po kuchni oczekując na gotującą się wodę w czajniku. W domu panowała niezręczna cisza, od powrotu nie zamieniła z Maxem ani jednego słowa.
                Chwyciła w dłonie kubek z ciepłą herbatą i udała się na górę. Już na dole słyszała, że chłopak rozmawia z kimś przez telefon, wiec nie chcąc mu przeszkadzać wchodziła po schodach bardzo cicho.

- Ja już tak dłużej nie mogę- szeptał do telefonu, tak jakby za wszelką cenę nie chciał aby ktoś usłyszał tą rozmowę- nie stary, nie mogę jej dalej okłamywać. Dlaczego nie mogliśmy z nią się po prostu dogadać?- jego tembr głosy stanowczo się podniósł. Dziewczyna była zdezorientowana, wiedziała, że najprawdopodobniej chodzi o nią więc postanowiła poczekać jeszcze pod drzwiami- muszę jej o tym powiedzieć, ona naprawdę go kocha, to co jej teraz robimy jest okropne- chwila ciszy- taka jest moja decyzja. Nawet jeśli wszystko się spierdoli!. Nawet jeśli wydawca cofnie płytę, muszę to zrobić. Ona musi wiedzieć o co tu chodzi....- weszła do pokoju. Chłopak już się domyślił, że słyszała tą rozmowę- muszę kończyć- odparł i rzucił za siebie telefon
- No więc słucham...- powiedziała bardzo spokojnie, usiadła naprzeciw niego- co takiego muszę wiedzieć?
- Tilla- chwycił ją za dłonie- chcę byś wiedziała, że ja naprawdę tego nie chciałem. To nie był mój pomysł. Od początku twierdziłem, że to beznadziejny pomysł. Przepraszam
- O czym tym mówisz?- dopytywała. Przeczuwała, że to co zaraz może usłyszeć zwali ją z nóg, ale chyba nie spodziewała się, że chłopak tak bardzo ją może zranić.
- Te zaręczyny, to wszystko, całe zamieszanie...- jąkał się nerwowo
- Nie kończ...- wycedziła przez zaciśnięte zęby, wyrywając swoje ręce z jego uścisku- mogłam się domyślić...matko!- krzyknęła- czemu ja zawsze jestem taka naiwna...
- Ja naprawdę przepraszam... - ukucnął przy niej
- Powiedz mi tylko dlaczego ja? Dlaczego zrobiłeś to właśnie mnie?- załkała ocierając łzy płynące z oczu
- To twój menager. To był jego pomysł. Ja byłem przeciwny, ale niestety tylko ja. Nic nie mogłem zrobić- starał się tłumaczyć, lecz po dziewczynie było widać, że wcale nie chce tego słuchać
- Nic już nie mów- powiedziała zerkając na chłopaka smutnym wzrokiem. Dziewczyna wskazała mu ręką drzwi, wstał posłusznie i wyszedł, po drodze chwycił swoją torbę, rzucił krótkie przepraszam i wyszedł. Z jej domu, z jej życia, raz na zawsze. Czuł się podle, ale wiedział, że nic nie usprawiedliwi jego posunięcia. Nawet nie starał się bardziej jej tego wyjaśniać, wiedział, że nie będzie miało żadnego sensu.  

                A ona? Wiedząc, że jest sama w domu rozpłakała się stojąc na środku swojego pokoju. Tak bardzo chciała teraz przyznać racje braciom, przytulić się do nich i usłyszeć ich głupie "a nie mówiłem", posiedzieć z Ronn na tarasie i usłyszeć jej słynne "jesteś głupia czy ślepa?".


***


                Dni mijały, a Tilla wciąż nie mogła pogodzić się z myślą, że tak łatwo dała się w to wszystko wciągnąć, że zaufała mu, choć wszyscy dookoła mówili, że nie warto.
                Nie miała odwagi zadzwonić do braci czy też przyjaciółki, powiedzieć o wszystkim, a tak bardzo chciała. Kilka razy starała się wybrać dobrze znane jej numery, lecz nie była w stanie nacisnąć zielonego przycinku w telefonie.
                Nagle usłyszała dźwięk swojej komórki. Mama, niechętnie odebrała połączenie. Była przekonana, że jej  bracia donieśli jej o zaręczynach, dlatego tak bardzo nie chciała z nią rozmawiać. Musiałaby jej wszystko tłumaczyć, a nie była jeszcze na to gotowa.
                Gordon, szpital, szybko- tylko tyle usłyszała, bardzo niewyraźnie było ją słychać. Zdarzyła tylko spytać- gdzie- i w telefonie usłyszała dźwięk przerwanej rozmowy.
                Wybiegła z domu wskakując do auta, nie zważając na to w co jest ubrana, ani na to czy pamiętała żeby zamknąć dom. Cały czas próbowała się dodzwonić do matki. Po kilkunastu próbach w końcu kobieta odebrała telefon, poinformowała córkę gdzie obecnie się znajdują i znów coś przerwało połączenie. Gdy zorientowała się, że jedzie w złym kierunku zawróciła auto z piskiem opon.
                Jadąc w stronę szpitala starała dodzwonić się do braci, lecz ani Tom ani Bill nie odbierali telefonu, a reszta miała je po prostu wyłączone.
                 Zerkając w lusterko wsteczne dostrzegła czarny bus, jechał za nią już od jakiś dwudziestu minut. Mogła się tylko domyślać, że to nie przypadek. Jebani paparazzi- burknęła pod nosem.
                 Wpadła do szpitala rozglądając się do około w poszukiwaniu matki. Po dłuższej chwili kręcenia się po holu znalazła ją, siedziała w kącie kurczowo trzymając w dłoni plastikowy kubek z wodą.

- Mamo!- krzyknęła podbiegając do niej. Ukucnęła przy kobiecie, mocno się do niej przytulając- co się stało? Nic ci nie jest?
- Ze mną wszystko dobrze, gorzej z Gordonem- załkała cicho- chcieliśmy zrobić ci niespodziankę, dlatego wróciliśmy kilka dni wcześniej- przejechała dłonią po jej twarzy, odgarniając niesforny kosmyk włosów- Nic mi nie chcą powiedzieć- odparła zdenerwowana. Oparła głowę o zimną ścianę ciężko wzdychając. Till w celu uzyskania większej ilości informacji na temat ojczyma udała się w poszukiwaniu lekarza, jednak ten nie powiedział jej wiele.
- Na chwilę obecną wiemy, że kręgosłupem wszystko w porządku, nie ma żadnych przesunięć czy też u szczerbień, ale gorzej z jego prawą ręką- z jego zachowania nie mogła zbyt wiele wyczytać. Dziewczyna wróciła do matki. Usiadła obok niej i mocno chwyciła ją za rękę.
- On z tego wyjdzie...prawda?- spytała płacząc
- Tak mamo, napewno- uśmiechnęła się lekko w jej stronę

                 Po kilku godzinach spędzonych w holu ponurego szpitala Gordona w końcu przewieźli na salę obserwacyjną. Był strasznie poobijany i gdzieniegdzie jeszcze można było dostrzec na nim zaschniętą krew. Till nigdy jeszcze nie widziała matki w takim stanie, nawet wtedy kiedy Bill miał wypadek lepiej się trzymała niż tym razem. Kobieta usiadła przy jego łóżku i momentalnie zaczęła płakać.

- Mamuś- dziewczyna przytuliła matkę- wszystko będzie dobrze. Zobaczysz tato zaraz się obudzi i wrócicie za kilka dni do domu- powiedziała, choć sama w to do końca nie wierzyła. Wyszła z sali trzymając w dłoni telefon. Bracia dalej nie odbierali telefonu. Jak coś się ważnego dzieje to nigdy was nie ma- pomyślała. Osunęła się na krzesło. Próbowała kilka razy jeszcze dodzwonić się do braci czy też przyjaciół. W końcu któreś z nich odebrało. Gustav- mama i gordon mieli wypadek- powiedziała gdy usłyszała ponure "no co jest" w słuchawce- nie wiem co robić...- chłopak kazał się jej uspokoić i zapewnił ją, że przyjadą najszybciej jak to będzie tylko możliwe.


***


                 Za oknami było już ciemno. Na zegarku właśnie wybiła 03.15. Till i jej matka nawet nie odczuwały czasu spędzonego w szpitalu, zmęczona Simone przysnęła na fotelu w rogu sali, córka przykryła ją kocem i wyszłam się przejść. Usiadła na ławce przed szpitalem, z torebki wyjęła paczkę papierosów. Paliła jednego za drugim. Denerwowała ją ta bezczynność. Wciąż nie wiedziała co dolega ojczymowi, ani jak długo będą go trzymać w śpiączce.

- Tequila!- usłyszała za sobą znajomy głos- co z mamą?!- krzyknął Tom podbiegając do siostry
- Dobrze. Nic jej nie jest...- odparła nie kryjąc zaskoczenia. Wiedziała, że bracia przyjadą, ale nie liczyła na to, że tak szybko.
- A jak Gordon?- dopytywał chwytając siostrę za ramiona
- Śpi- odpowiedziała patrząc przed siebie, zapadła w letarg
- Od ciebie czegoś się dowiedzieć- machnął zrezygnowany ręką- nie wróże ci przyszłości w wiadomościach...-zaśmiał się nerwowo i pobiegł do matki
- Tilla- Bill popatrzył na nią smutnym wzrokiem. Dziewczyna momentalnie wtuliła się w brata. Zaczęła płakać-ja..ja..- jąkał się widząc do jakiego stanu doprowadziła się jego mała siostrzyczka. Sińce pod oczami, twarz bez makijażu, obgryzione paznokcie i pozdrapywany z nich lakier, włosy spięte w kucyk- przepraszam, że nie było mnie przy tobie- pocałował ją w czoło- Max do mnie zadzwonił, powiedział mi o wszystkim...
- Ale...- zaczęła wystraszona
- Spokojnie- lekko ścisnął jej twarz rękoma- nikomu nic nie powiedziałem, to będzie twoja decyzja czy powiesz im o wszystkim...a teraz chodź- złapał ją mocno za rękę i pociągnął siostrę za sobą. Gdy weszli do sali zobaczyli Toma wtulającego się w matkę.
- Co się stało?- spytała niepewnie Tilla
- Jego ręka- płakała, nie mogła z siebie wydusić ani jednego słowa
- Prawa ręka jest sparaliżowana- dopowiedział za nią. Wszyscy wiedzieli co to oznacza dla Gordona. To tak jakby wyrok śmierci, no bo jak powiedzieć muzykowi, a szczególnie gitarzyście, że już nigdy może nie zagrać.

                 W szpitalnej sali zapadła cisza. Bill z siostrą przysiedli na pustym łóżku stojącym tuż obok, Simone starała się powstrzymać od płaczu siedząc przy Gordonie i trzymając go za rękę, a Tom nie wytrzymał napięcia i wyszedł na korytarz. Przysiadł na krześle przed salą. Schował twarz w dłonie. Był załamany, właśnie zdał sobie sprawę, że ojczym gdy tylko się obudzi będzie przeżywał najgorsze chwile swojego życia, a jego przy nim po prostu nie będzie. Tak wiele mu zawdzięcza, choćby to, że dzięki Gordonowi jego matka w końcu uczy się cieszyć życiem.
                 Gdy już trochę się uspokoił wziął głęboki oddech i ruszył w kierunku automatu z napojami. Zamyślony mijał chorych siedzących na korytarzu, jedni grali w szachy inni zaś czytali prasę bądź książkę. Stojąc pod automatem wcisnął przycisk z napisem "coca-cola", po czym wrzucił należną kwotę.
                  Oparł się o parapet, odkręcił powoli butelkę i wziął łyk napoju. Ugasiwszy pierwsze pragnienie wrócił powolnym krokiem do sali. Znów szedł przed siebie zamyślony.

- Uważaj jak chodzisz- odparł oburzony, gdy drobna blondynka niechcący zderzyła się z nim- co ty ślepa jesteś?
- No tak- rzekła przestraszona dziewczyna- ale już niedługo- uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła przed siebie
- Ej, nie, no czekaj- krzyknął za nią- przepraszam, powinienem bardziej uważać- podbiegł do blondynki
- Nie to ja przepraszam, widocznie zapomniałam przykleić sobie na czoło kartki z napisem " uwaga jestem ślepa" - powiedziała z ironią
- Nie oszczędzasz mnie...- zaśmiał się pod nosem
- Siebie też nie- uśmiechnęła się szeroko do Toma. Chwyciła się barierki przywieszonej wzdłuż ściany i poszła w kierunku swojej sali

2 komentarze:

  1. Kochanie Ty moje. Wiem, że miałam zrobić to wczoraj- w sumie licząc, że dziś już niedziela to w piątek. Więc przepraszam ;*
    Jestem dumna, że pokonałaś własną słabość jeśli chodzi o wenę i stworzyłaś kolejny świetny rozdział ;)
    Jest mi tak żali Till... Znam tą dziecinną naiwność i mniej więcej wiem jak ona właśnie teraz się czuje. Tym bardziej, że właśnie wali jej się na głowe wszystko po kolei. Najpierw Gus, teraz te cholerne zaręczyny, szpital i Gordon no i dodatkowo brak zrozumienia między nią a Tomem.
    Gus też przeżywa. Czuć to i widać po nim. Więc Bill to chyba rzeczywiście jest albo ślepy albo głupi xD. Ronn dobrze mu powiedziała.
    Ogólnie Tom mógłby się czasem hamować z tymi swoimi odzywkami. Wiadomo ma ciężki czas, jest trudno no ale nie powinien być takim skończonym chamem ;/.
    Czekam na dwudziestkę, która mam nadzieję, że pojawi się dość szybko ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. powiem tak bardzo, bardzo mi się podoba i blog i twój sposób pisania mimo, że niedawno na twój blog trafiłam już wiem , że będę go czytać :)

    zapraszam na mój blog :http://bloody-sun-jb-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń