środa, 3 lipca 2013

14. Życie jest skomplikowane, wyjaśnia wszystko, nie tłumacząc nic...

Powiedz mi proszę, co myślisz chociaż raz.
Wykrzycz mi głośno, wszystko co byś chciał.





- Podaj mi tamtą koszulkę- wskazałam na jego ulubiona czarną koszulkę z czaszką
- Wiesz, że nie musisz jechać- odparł cicho, wkładając ową koszulkę wraz z bokserkami do walizki
- Wiem. Ale ja ci nie robię wyrzutów gdy ty z chłopakami jedziesz w trasę, czy też na jakieś promocje płyt- oburzyłam się
- Przecież ja nie w tym sensie- odparł przytulając się do mnie- ja po prostu nie chce żebyś gdziekolwiek beze mnie jechała- uśmiechnął się lekko
- No i właśnie w tym rzecz. Mieszkamy razem, śpimy razem, spędzamy wolny czas razem i od czasu do czasu przyda nam się chwila przerwy- poklepałam go po ramieniu szeroko się do niego uśmiechając
- Owszem, ale na tym chyba polega dojrzały związek. Poza tym chwila, a nie caluśki miesiąc- położył się na łóżku odwracając się twarzą w stronę okna
- Widocznie nasz jeszcze raczkuje. Nie rób mi tutaj przedstawień!- uniosłam się- jadę i za miesiąc wracam. Jakoś nigdy nie interesowałeś się tym co ja czuje kiedy wy wyjeżdżacie na rok i zostawicie mnie samą
- No bo wcześniej nie byliśmy razem-  burknął pod nosem
- Ale byliśmy przyjaciółmi, to jest ważniejsze niż związek. A zresztą- machnęłam ręką- nie denerwuj mnie już- rzuciłam w niego tym co miałam akurat pod  ręką, na jego szczęście była to tylko poduszka
- No i co? Spakowana?- do mojego pokoju wpadł Bill
- Prawie- skrzywiłam się, wskazując wzrokiem na obrażonego Gucia
- Czemu mnie to nie dziwi- skwitował zachowanie kumpla- ja nie widziałem Ronnie od trzech miesięcy i jakoś żyje, a ty jesteś z Tequilą cały czas. Oprócz tych ostatnich dni, czy widziałeś żebym się dołował? -spytał siadając obok niego
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!- wyszedł z poddasza, kierując swoje głośne roki w stronę swojego pokoju
- Nie spodziewałem się, że aż tak będzie to przeżywał- zaśmiał się pod nosem
- Ja tym bardziej- odparłam opadając na łóżko- zaczyna mnie to powoli wnerwiać. Chyba mama miała racje...
- Teraz to już nic z tym nie zrobisz. Poza tym nawet nie wiesz jak ja bardzo bym chciał być na waszym miejscu- uśmiechnął się, siadając koło mnie i kładąc moją głowę na swoim kolanie, delikatnie gładząc moje włosy
-Zejdźcie z niego! Ja mu się wcale nie dziwię!- krzykną Tom wchodząc do mojego pokoju- ojciec mu powiedział z kim jedziesz w tą trasę. Żaden facet nie cieszyłby się z tego powodu, że jego dziewczyna wyjeżdża na miesiąc z byłym chłopakiem
- Chcesz mi powiedzieć, że Max z chłopakami też jadą?- zdziwiłam się
- A to ty nie potrafisz czytać? Jak byk napisane i dodatkowo podkreślone WSPÓLNA TRASA Z KILLERPILZE-  wskazał na pogrubioną frazę w umowie

- Przecież ja mu nigdy nie dałam powodu do zazdrości. To jego poniosło na wyjeździe- domknęłam swoją walizkę


***

             Brunetka zajęła właśnie swoje miejsce w samolocie, zerknęła na mężczyznę siadającego obok niej, uśmiechnęła się po czym odwróciła się w stronę okna. Westchnęła ciężko, opierając głowę o fotel. Wyciągnęła telefon z kieszeni. "Skrzynka pocztowa : 2 nieodebrane wiadomości". Delikatnie przyłożyła telefon do ucha, niepewnie wciskają zielona słuchawkę.

1. Yyy.. w sumie nie wiem od czego zacząć i po co w ogóle to robię. Nie wiem co się stało, ale odkąd powiedziałaś, że wyjeżdżasz jestem jakiś dziwny. Nie, nie zakochałem się chyba, ale wiem, że jesteś ważna dla mnie....- głos w tle- kurwa po co ty to robisz? Przecież ona już dokonała wyboru....
2. Nie chciałem ci tego mówić, a może po prostu nie potrafiłem, ale nie chce cie stracić, więc nawet jeśli już dokonałaś wyboru, to pozwól mi chodź trochę uczestniczyć w twoim życiu. Wystarczy mi od czasu do czasu sms lub to żebyś wpadła na koncert, nie zmuszam ci do niczego bo nie mam takiego prawa dlatego proszę cie żebyś chociaż to przemyślała...

             Wyglądała na wyraźnie zaskoczoną wyznaniem Toma. W jednej chwili podniosła się gwałtownie, chwytając kurtkę w dłoń i kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

- Ann! Złotko! Co się stało?- chłopak pobiegł za nią
- Ja nie mogę, ja muszę jechać do niego- załkała, waląc pięścią w już zamknięte drzwi
- Teraz już chyba za późno- uśmiechną się szyderczo, chwytając dziewczynę tak mocno za nadgarstek, że na jej twarzy pojawił się grymas- zapomnij o nim, to przeszłość, zresztą co on ci może zaoferować...
- Nie mów tak, nawet go nie znasz- odparła siadając niechętnie obok swojego narzeczonego
- Nie muszę, wiele się o nim naczytałem w różnych gazetach. Poza tym już niedługo zostaniesz moją żoną, nie przejmuj się nim, on na pewno jakoś sobie poradzi - podsunął dziewczynie pod nos gazetę ze zdjęciem Toma wytaczającego się z baru
- Wiedziałam, że to twoja sprawka!- oburzyła się
- Musiałem jakoś zadziałać, żeby on odczepił się od ciebie, a to był najprostszy sposób żebyś zmieniła o nim zdanie- uśmiechnął się triumfując
- Jesteś podły- wycedziła przez zaciśnięte zęby
- I właśnie takiego mnie kochasz- pocałował ją w policzek
- Jak tylko wylądujemy, ja wracam do domu. Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego- odparła wściekła
- Ciekawe za co kupisz bilet powrotny- zaśmiał się pod nosem- widzisz, jesteś na mnie skazana
- Jakoś sobie poradzę- burknęła pod nosem

[dwie godziny później]

- Proszę zapiąć pasy, za chwilę podchodzimy do lądowania- uśmiechnęła się serdecznie brunetka w krótkiej spódniczce
- Żałosny jesteś- odparła Ann, zerkając z pogardą na zachowanie chłopaka- z nią zrobisz tak samo jak ze mną? Pobawisz się, a potem rzucisz w kąt?
- Ty naprawdę myślisz, że dam ci tak po prostu odejść?- parsknął śmiechem- i to do niego?
- Ja nie myślę, ja wiem i to zrobię- wyrwała się z jego mocnego uścisku
- Jeszcze się okaże- zaśmiał się pod nosem

             Gdy tylko samolot wylądował, dziewczyna podniosła się gwałtownie z fotela uciekając w stronę wyjścia. Udało jej się umknąć przed chłopakiem. Biegła przed siebie, nie do końca wiedziała co ma ze sobą zrobić. Wbiegła do terminala lotniczego, obejrzała się w prawo, potem w lewo i pobiegła w stronę toalet.
Zamknęła za sobą drzwi, oparła dłonie na umywalce, spojrzała w lustro, po czym spuściła głowę. Oparła się o ścianę, zjechała na podłogę. Drżącymi rękami wyciągnęła telefon z torebki. Wybrała dobrze znany jej numer. Nie odpowiadał. Po kilku wykonanych połączeniach w końcu odebrał.

- Słucham- w słuchawce usłyszała męski głos, lecz to nie był Tom
- Musze rozmawiać z Tomem- załkała do słuchawki
- A nie myślisz, że za dużo mu w głowie namieszałaś. Najpierw kocham cie, a potem spierdalaj wychodzę za mąż?!- Bill krzyczał do słuchawki jak opętany
- Proszę cię, daj mi Toma- wyszeptała
- Tom już dla ciebie nie istnieje- krzyknął, po czym nacisnął czerwoną słuchawkę

             Ann nie wiedziała co ma zrobić. Jedyną pomoc mogła uzyskać od Toma, a ten nawet nie chce z nią rozmawiać. Załamała się. Zdawała sobie sprawę, że go zraniła, ale chciała za wszelką ceną wszystko odkręcić i naprawić.

***

- Kto dzwonił? - zapytał Tom wchodząc do salonu gdzie znajdował się Bill z jego telefonem
- Pomyłka - odpowiedział młodszy Kaulitz i oddał telefon Tomowi. Przed tym wykasował połączenia tak, aby Tom się nie dowiedział o tym, kto dzwonił. Uważał, że robi to dla jego dobra. 


 ***

- Tilla!- usłyszałam przerażony głos w słuchawce
- Ann, wszystko ok?-spytała zdziwiona
- Nie. Nic nie jest ok. Uciekłam od Johna. Jestem sama, nie wiem co robić, nie mam kasy na bilet powrotny! Boje się- płakała do słuchawki
- Nic się nie bój, gdzie jesteś? Zaraz ci prześle kasę na bilet, a ty zadzwoń do Toma, żeby cie odebrał z lotniska. Nie możesz zostać teraz sama- powiedziałam stanowczo
- Nie chce ze mną rozmawiać. Bill odebrał za niego telefon- powiedziała zrozpaczona
- Zabije kiedyś tego debila!- wkurzyłam się- siedź teraz tam gdzie siedzisz. Za chwile będziesz miała pieniądze na koncie. Kupisz bilet do Kassel. Pobędziesz ze mną kilka dni, a potem będziemy się martwić. Musze kończyć. Idź kupić bilet i zadzwoń jak już będziesz na lotnisku. Wyśle kogoś po ciebie. I pamiętaj trzymaj się blisko pracowników lotniska i ochrony- przerażona całą sytuacją, dałam dziewczynie jeszcze parę wskazówek i zakończyłam rozmowę. 

***

              Pojechałam po Ann na lotnisko. Gdy tylko mnie zobaczyła, wtuliła się we mnie płacząc jak dziecko. Była cała roztrzęsiona, nie potrafiła złożyć zdania, a z minuty na minutę ręce trzęsły się jej jeszcze bardziej. Podczas podróży do hotelu Ann lekko się już uspokoiła.

- Opowiedz mi teraz wszystko. Co się stało? Po co ta szopka?- spytałam się Ann gdy siedziałyśmy już na łóżku w pokoju hotelowym
- John nagadał durnot, a ja głupia uwierzyłam. Ta cała afera pod klubem to jego sprawka, jego ludzie go tak urządzili, a potem zwołał jeszcze paparazzi. Ponadto wiem, że Bill mnie nie akceptuje, nie wiem co Tom do mnie czuje, to wszystko działo się tak szybko. Impuls, a teraz nie wiem co mam zrobić. Gdy siedziałam w samolocie odsłuchałam wiadomości od Toma i zrozumiałam, że on dla mnie znaczy wiele. Till pomóż mi - dziewczyna opowiadała, a po jej policzku spadały pojedyncze łzy
- Ann teraz się prześpij, a ja spróbuję coś z tym zrobić. Nie pozwolę, aby to wszystko się tak potoczyło. - powiedziała do koleżanki a sama wyszła z pokoju, aby pomyśleć o tym co ma dalej zrobić. Wpadł mi do głowy jeden, jedyny ale za to prze genialny pomysł, więc bez zbędnych przemyśleń wzięłam telefon i wybrałam odpowiedni numer, po chwili usłyszała zachrypnięty głos.

             Po skończonej rozmowie rozsiadłam się w fotelu przed telewizorem. W ręku trzymałam ciepły kubek kakao.
- Za dwa dni Tom będzie u mnie. Musicie ze sobą porozmawiać- poinformowałam zaspaną jeszcze brunetkę- nie możecie tego zostawić bez żadnych wyjaśnień
- Oszalałaś?! A jeżeli on nie zechce?- spanikowała
- Zechce. Ann powiedz mu co się stało, tak na spokojnie, a na pewno cie wysłucha. Wyjaśnij mu tak samo jak mi. A jak to nie wypali to załóż krótką mini i błagaj go o wybaczenie- zaśmiałam się, chciałam rozluźnić sytuacje
- Dziękuje Till, jesteś kochana - Ann przytuliła się do mnie

 ***

             Dwa dni minęły bardzo szybko. Ann towarzyszyła mi w próbach, a w czasie koncertów czekała za kulisami lub chodziła po sklepach. Dopiero po pobycie ze mną zobaczyła na własne oczy co to znaczy być sławnym. Więc chyba zrozumiała niektóre dziwne zachowania Toma. Zero spokoju, nawet na kawę same nie mogłyśmy wyjść, to kawa musiała przychodzić do nas.
             Dzisiaj przyjeżdża Tom. Ann od samego rana chodzi jakby nie kontaktowała z ziemią. Chwilami miałam wrażenie, że właśnie siedzi na swojej planecie i nie dopuszcza do niej nikogo.

- Ann pokaż się- krzyknęłam do koleżanki, która mierzyła właśnie moją sukienkę
- Głupio w tym wyglądam. To kompletnie nie mój styl- odparła przeglądając się w lustrze
- Wcale, a wcale nie wyglądasz głupio, mój braciszek lubi sobie popatrzeć  - odpowiedziałam jej- Znam go aż za dobrze. Ślicznie w tym wyglądasz więc nie marudź. Zostało dwadzieścia minut, będę na dole w barze. Powodzenia - powiedziałam całując Ann w policzek

             Zostawiłam ją samą w pokoju. Dziewczyna w pewnej chwili miała ochotę wyjść, bała się tego jak zareaguje gitarzysta gdy ujrzy ją w moim  pokoju. Gdy usłyszała pukanie do drzwi jej serce zaczęło szaleńczo bić. Podeszła do drzwi otwierając je.

- Ann co Ty tutaj robisz?- nie ukrywał zaskoczenia- Gdzie Tequila? O co tu chodzi?- powiedział podniesionym głosem, rozglądając się po pokoju
- Cześć Tom- powiedziała skrępowana- Wiem, że jesteś na mnie zły, a nawet wściekły, ale muszę Ci coś powiedzieć- wpuściła go do pokoju
- Nie wiem co się tu dzieje, ale Ann posłuchaj nie podoba mi się to- usiadł naprzeciw niej- miałaś być w Californi- powiedział oschle, patrząc na dziewczynę smutnym wzrokiem- i co nagle wracasz?
- Uciekłam. Uciekłam od niego dla ciebie. Nie chce mieć z nim już nic wspólnego- płakała wieszając się Tomowi na ramieniu
- I ja mam w to wszystko uwierzyć?!- uniósł się- a co jak ci się znudzę? ale kasy mi zabraknie na twoje widzimisię?
- Tom, ale przecież powiedziałeś, że chcesz...- z przerażenia zacięła się
- Wracasz, tak o, zawracasz głowę mojej siostrze i co ty sobie w swojej główce uknułaś? To pewnie kolejny pomysł twojego narzeczonego- przełkną głośno ślinę- proszę, co tym razem? Seks nagranie?
- Nie Tom- załkała- co mam zrobić, żebyś mi uwierzył? Wiem zraniłam cie, ale chce to naprawić- delikatnie dotknęła jego dłoni
- Najlepiej zostaw mnie teraz samego- odparł kierując się do wyjścia

***

             Czasami potrzebna jest samotność, więc delektuje się ciszą w okół mnie, żadnego marudzenia ani stękania. Wprawdzie od momentu kiedy wyjechałam Gustav nie odezwał się do mnie, dziwnie się z tym czułam. Wzięłam telefon po czym wybrałam jego numer. Kilka wykonanych połączeń, nie odebrał ani jednego. Rzuciłam telefonem w kąt. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Niechętnie podniosłam się z łóżka.

- Mogę?- spytał niepewnie Max, stojąc w drzwiach i szeroko się uśmiechając- przyszedłem w złą porę?
- Nie, no co ty- poklepałam go po ramieniu- właź
- Widziałem Toma na korytarzu, ledwo przyjechał, a już go z jakąś panienka szedł- uśmiechną się lekko
- Jak to on- odparłam otulając się kocem i wychodząc na taras
- A gdzie reszta? Sam przyjechał?- wypytywał dalej
- Jak widać- wzruszyłam ramionami. Usiadł za mną na leżaku po czym mocno mnie przytulił. Poczułam zapach jego perfum i uśmiechnęłam się pod nosem, przypomniałam sobie jak to ja go na nie namawiałam kilka lat temu, gdy byliśmy razem na Rodos.
- Jakaś nie w sosie jesteś. Ubieraj się, musisz się rozerwać!- odparł stanowczo, wypychając mnie spowrotem do pokoju i stawiając przed walizka pełna ubrań
- Max- zaczęłam- ja naprawdę nie...
- Tak, wiem, wiem. Nie wiesz jak mi dziękować, a teraz nie gadaj tylko się ubieraj i wychodzimy! Będę za 10 minut- pocałował mnie w policzek i wybiegł. Bez chwili namysłu wyciągnęłam z walizki miętową krótką sukienkę. Włożyłam czarne wysokie szpilki, poprawiłam makijaż, przed wyjściem założyłam trochę biżuterii i byłam gotowa do wyjścia. Po około 15 minutach Max, Jo, Fabian i o dziwo Tom czekali na mnie w holu.
- A gdzie Ann?- spytałam podchodząc do brata
- A bo ja wiem. Po naszej rozmowie wyszedłem z pokoju- wzruszył ramionami
- Jesteś okropny !!- oburzyłam się- dziewczyna chce ci wszystko wyjaśnić, przeprosić a ty..
- A ja nie mam ochoty tego słuchać. Więc skończ temat, albo wracam do domu i swoich zajęć- burknął odpalając papierosa


             W klubie aż roiło się od paparazzi i natrętnych fanów Toma jak i chłopaków z Killerpilze. Bez wysiadania z auta postanowiliśmy wracać do hotelu po swoje rzeczy i natychmiast zmienić hotel. Skoro prośby nic nie dają po prostu znajdziemy inny hotel, wszyscy prosiliśmy o dyskrecje, dlatego tak bardzo byliśmy oburzeni, każdy wiedział co robimy i gdzie jesteśmy, co mijało się z celem.
             Gdy weszłam do swojego pokoju panowała w nim ciemność. Delikatnie przycisnęłam włącznik światła, odrazu w oczy rzuciła mi się czerwona koperta leżąca na łóżku. Oparłam się plecami o łóżko, siadając na podłodze i powoli ją otworzyłam.


Till,
nawet nie wiem po co ja to pisze. Mam totalny mętlik w głowie. Dziękuje za pomoc i przepraszam za wszystkie kłopoty związane ze mną. Tom ma racje, to nie miało by sensu. Wiem, że chciałaś dobrze. Ale może tak faktycznie będzie lepiej dla nas obojga gdy odpoczniemy trochę, a przede wszystkim dorośniemy do czegoś poważnego. Kocham go, teraz to już wiem i jestem tego pewna, ale muszę poczekać na to aż spróbuje mi wybaczyć i na nowo zaufać.A ty teraz nie przejmuj się nami, tylko jak najszybciej pakuj torby i jedź walczyć o swoje szczęście. Albo niech twoje szczęście po prostu przyjedzie do ciebie. Zresztą sama pewnie wiesz co masz robić.

PS. Jeśli mogę cię prosić to nie pokazuj Tomowi tego listu (chodź i tak wiem że mu pokażesz)
                                                                        
                                                                                                             Annalise



             Uśmiechnęłam się pod nosem, popatrzyłam jeszcze raz na list po czym włożyłam go do swojego rozpadającego się już od dawna zeszytu. Słowa napisane przez Ann wzięłam sobie do serca. Nie ma co się dąsać, ani obrażać. Trzeba działać! Z torebki wyciągnęłam telefon, z listy ostatnich wybieranych wcisnęłam na numer Gustava. Po kilku sygnałach w końcu odebrał.

- Przyjedź, proszę- szepnęłam
- Coś się stało? Przecież masz Toma- westchnął zmęczony
- Ale ja chce ciebie, chce się przytulić i osobiście cie udusić za to że nie masz do mnie zaufania- powiedziałam stanowczo
- Mycha ale z Hamburga do Kassel aż 310 kilometrów- burknął pod nosem
- To tylko trzy godziny. Proszę, proszę, proszę- uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że mi nie odmówi
- Za godzinę wyjeżdżam z domu, podasz mi potem adres hotelu, pa- zsunęłam się po ścianie na podłogę. Z wielkim uśmiechem na twarzy zaczęłam się pakować.

1 komentarz:

  1. Podziwiam cię.
    Zawsze marudzisz, ze nie masz pomysłu a i tak notka zawsze ale to zawsze świetnie wychodzi :).
    Czekam na następny ;*
    I nie mogę się doczekać dalszych losów Ann i Toma ;3

    OdpowiedzUsuń