poniedziałek, 6 stycznia 2014

15. Jeśli chcesz oglądać tęczę, musisz dzielnie znieść deszcz.

Poznam Cię z miłością naturalną,
niedotykalną i nieprzewidywalną.
Poznam Cię z miłością symetryczno-liryczną
i niekoniecznie czystą.




             Odebrałam klucz od pokoju w nowym hotelu. Boy hotelowy wniósł moje walizki do apartamentu na ostatnim piętrze. Otaczająca mnie cisza nie dawała mi spokojnie myśleć. Odliczałam minuty i sekundy. Siedziałam niecierpliwie na skraju łóżka i wysłuchiwałam jakichkolwiek szmerów na korytarzu. Przez cały czas nie mogłam się doczekać spotkania z Gustavem, chociaż nie rozumiałam tak do końca swojej ekscytacji, przecież byliśmy już ze sobą jakiś czas, a ja zachowywałam się w tej chwili jak zakochana nastolatka, "ale pieprzyć to".
Gdy tylko usłyszałam pukanie do drzwi podbiegłam do nich, aby wreszcie przywitać się ze swoim szczęściem.
- Tęskniłam- wyszeptałam mu do ucha, wtulając się w niego
- Nie wierzę w to co słyszę panno Kaulitz- zaśmiał się pod nosem
- Nie bądź złośliwy. Nie chce się odrazu kłócić- westchnęłam opadając na łóżko
- Ja tylko stwierdzam fakty, kochanie- pocałował mnie w czoło, po czym rzucił swoją torbę w kąt


             W tej chwili nie potrzebowałam już i niczego. Miałam go tuż obok siebie. Na wyciągnięcie ręki. Jego zapach ukajał mnie. Wtulając się w niego, nie chciałam aby ta chwila się skończyła. Odpychałam od siebie myśl, że jutro już go przy mnie nie będzie. Cieszyłam się każdym momentem spędzonym z nim w samotności. Było mi tak dobrze, że z tego zmęczenia i szczęścia jednocześnie, zasnęłam.


***


Chciałbym wtedy wiedzieć, to co wiem teraz.
To ty rozdawałaś karty. I oszukałaś mnie!


             Kręcił się niespokojnie po pokoju. Znów nie odpisała. Cisza z jej strony powoli go dobijała. Setki wysłanych smsów, dziesiątki wykonanych przez niego, lecz odrzuconych przez nią połączeń.
Nerwowo odpalił kolejnego już papierosa. Zerknął ostatni raz na telefon, po czym rzucił go w stronę łóżka. Podniósł się z kanapy i wyszedł na taras. Zaciągał się na przemian dymem papierosowym i świeżym powietrzem.
Z pokoju usłyszał przytłumiony dźwięk telefonu. To była ona, pełen radości pobiegł w poszukiwaniu komórki. Lecz nim zdążył dobiec sygnał ucichł. Wziął telefon do ręki, z wielkim uśmiechem odczytał wiadomość "mieliśmy od siebie odpocząć, a ty nie dajesz nam szans. Tak, jestem już w domu, właśnie się pakuje. Jutro się przeprowadzam ;*"
Odpisał jej szybko, po czym powolnym krokiem wszedł do łazienki. Oparł się o umywalkę zerkając w lustro- oj Kaulitz, Kaulitz co się z tobą dzieje - zaśmiał się pod nosem.


***

             Gdy nad ranem się przebudziłam Gustav jeszcze słodko spał. Okryłam go kołdrą, włożyłam dres i po cichu wyszłam do sąsiedniego pokoju, gdzie był Tom. Już nie spał. Chociaż patrząc na niego miałam wrażenie, że w ogóle nie spał, sińce pod oczami tylko utwierdzały mnie w tym.

- Śniadanko?- odezwał się zachrypniętym głosem
- Yhymm- odparłam siadając na kanapie
- To zamów, a ja idę się trochę ogarnąć- uśmiechną się znikając za drzwiami. Kiedy zamówiłam już śniadanie, podeszłam na chwile do pokoju zobaczyć czy mój śpiący królewicz już wstał. Otóż wstał, ale jeszcze nie nadawał się do życia. Wypchnęłam go z pokoju, prowadząc do pokoju Toma. Ten gdy tylko przekroczył próg rzucił się na łóżko i dalej spał. Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu Toma. Bez namysłu chwyciłam go w dłoń i spojrzałam na wyświetlacz "Ann". Po chwili usłyszałam bardzo zdziwiony głos Annalise. Poprosiła tylko o to żeby Tom do niej oddzwonił i szybko się rozłączyła.
- Od kiedy ty stałaś się jego sekretarką?- burkną zaspany Gustav, przecierając oczy
- To była Ann- zachichotałam radośnie
- No i co? Z czego ty się tak cieszysz- zdziwił się moją reakcją, po czym odwrócił się na drugi bok. Nic mu nie odpowiedziałam, bo i tak by nie zrozumiał. Odłożyłam telefon na miejsce. Po chwili wyszedł Tom.
- Dobrze mi się zdawało, że mój telefon dzwonił?-spytał rzucając mokry ręcznik na fotel
- Nom- powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy
- I kto dzwonił?- dopytywał się
- Ann- odpowiedział krótko, dalej szeroko się uśmiechając
- Odebrałaś? Co mówiła?- spytał chwytając telefon w dłoń
- Prosiła, żebyś do niej zadzwonił jak będziesz miał chwile wolnego czasu- powiedziałam wstając z kanapy, bo właśnie do naszego pokoju wjechało śniadanie.
- Nie patrz się tak na mnie. To boli- zaśmiał się Tom rzucając we mnie poduszką
- Braciszku znam cie już jakiś czas niestety i na twoje nieszczęście trochę cie znam. Ba!- krzyknęłam po chwili- ja cie znam na wylot! Nie ukryjesz nic przede mną - uśmiechnęłam się wystawiając język do brata
- Nic ci wścibski geniuszu nie umknie- wyśmiał mnie
- Jesteście razem? Od kiedy? Mów wszystko -ponaglałam Toma
- Nie jesteśmy- zmilkł- ale to kwestia czasu chyba- zaczerwienił się
- Nie musisz mi dziękować- wysepleniłam, jedząc naleśniki
- Wiem, bo nie mam za co. W końcu to ja ją potrąciłem- zaśmiał się
- Tylko nie spieprz tego jak to zwykle w waszej rodzinie bywa- wyseplenił Gustav z buzią pełną naleśników. Przeszyłam go morderczym wzrokiem- no co? ty coś o tym dobrze wiesz kochanie -pocałował mnie w czoło po cym wyszedł do pokoju obok
- A temu jeszcze nie przeszło?- zdziwił się wskazując na wychodzącego blondyna
- Ja już nawet za nim nie nadążam. Raz się śmieje i jest wszystko dobrze, a chwilę później obraża się o wszystko- westchnęłam opadając na łóżko
- Uważam, że powinniście od siebie trochę odpocząć. A za dwa tygodnie będzie ku temu idealna okazja- uśmiechną się popijając kawę
- O czym ty mówisz?- spytałam siadając przy bracie
- Rozumiem, że Gustav nic ci nie powiedział- wziął głęboki oddech- jedziemy w trasę koncertową po stanach zjednoczonych
- Na ile? Dlaczego ja zawsze dowiaduje się ostatnia?!- wrzasnęłam wściekła
- Na razie na pół roku, a potem się zobaczy. Próbowałem ci powiedzieć, ale byłaś tak szczęśliwa, że nie chciałem ci tego psuć. Poza tym- dodał po chwili- to on miał ci powiedzieć...

             W jednej chwili poczułam w sobie tak wielką siłę, że spokojnie przebiłabym się przez ścianę do pokoju w którym był Gustav. Wściekłość aż ze mnie kipiała, gdyby mogła to chyba nawet para z uszu by mi wylatywała. Stanęłam przed pokojem hotelowym, strzeliłam kostkami w dłoniach potem w karku i z impetem popchnęłam drzwi.

- Zamierzałeś mi powiedzieć na godzinę przed wylotem do stanów czy też wysłać sms'a jak będziesz już w samolocie?!- próbowałam się opanować, ale złość która mnie ogarnęła była silniejsza
- Chciałem ci powiedzieć jak już będziesz w domu. Na spokojnie- tłumaczył się
- Gustav ja wracam do domu za dwa tygodnie, a ty tego samego dnia wylatujesz. Jak ty sobie to wyobrażasz?- usiadłam na fotelu
- Myślałem, że skoro chciałaś żebym przyjechał to wracasz ze mną do domu- odpowiedział cicho
- Słucham?! - przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam- zapamiętaj sobie kochanie jedno, nikt nigdy nie będzie za mnie decydował o niczym co dotyczy mnie- podeszłam do niego, czułam jego ciężki oddech na swojej twarzy- a teraz spakuj się i wracaj do domu- wyszeptałam, miałam ochotę się rozryczeć ale do ostatniej chwili trzymałam to w sobie
- Tequila.. daj mi wyjaśnić- spojrzał na mnie smutno
- Jakim prawem miałeś do mnie pretensje o moja trasę, skoro ty wyjeżdżasz na pół roku! I to na drugi koniec świata- opadłam załamana na łóżko- już wcześniej wiedziałeś o tym prawda- spojrzałam na niego, nic się nie odezwał- wiedziałam! Lepiej będzie dla ciebie jeśli wrócisz dzisiaj do domu
- Chciałem ci powiedzieć, ale jeszcze nie teraz....nie chce się z tobą kłócić- oznajmił próbując przytulić mnie
- Skoro nie chcesz to jedź do domu..tak będzie lepiej- blondyn z miną zbitego psa posłusznie spakował się i wyszedł. Nie okazał żadnych emocji, przy wyjściu nawet nie trzasną drzwiami.


***
[narracja Bill Kaulitz]

             Czy ja zawsze wszystko muszę spieprzyć? W końcu ją odzyskałem, jest tylko moja, a już muszę się z nią żegnać. I to na pół roku! Dlaczego teraz? Czy to nie mogłoby poczekać?!- niestety nie, odezwała się rzeczywistość.

             Niepewnie wszedłem do sypialni, jeszcze spała. Nie chcąc jej budzić usiadłem w kącie z kartką i długopisem. Wygląda tak słodko, gdy uśmiecha się przez sen, jakby wiedziała, że właśnie na nią patrzę.

- Nie śpisz?- spytałem widząc budzącą się brunetkę
- Jak mam spać, skoro tak kreślisz głośno po tej kartce- zaśmiała się
- Bardzo jesteś zła o tą trasę?- spytałem kładąc się koło niej
- Bill, to twoja praca. Jak mogę się na ciebie o to złościć- pocałowała mnie w policzek
- Gdybym tylko przekonał twoich rodziców zabrałbym cie ze sobą- odparł
- Rodzice to teraz nie problem, a jakoś sobie bez ciebie poradzę- uśmiechnęła się szeroko- bardziej boje się o reakcje twojej siostry
- To już mamy za sobą, dzwonił Tom...- westchnąłem głośno
- Aż tak źle?- spytała niepewnie
- Wiesz jaka ona jest. Gra wielką indywidualistkę i samowystarczalną kobietę, a prawda jest taka, że jest jeszcze miększa odemnie- odpowiedziałem- jak wróci do domu to jej przejdzie, ale nie chce żeby załamywała się z powodu Gustava. Wiem, że to mój przyjaciel, ale od początku uważałem, że to skończy się szybciej niż by się mogło wydawać
- Pierwszy raz widziałam ją tak szczęśliwą- przytuliła mnie- i dobrze wiesz, że jak na nią to i tak pobiła swój rekord. Jej najdłuższy związek trwał 6 miesięcy...
- Wiem, wiem- pokręciłem głową- chciałbym być jej wsparciem, ale zawsze mnie od siebie odpycha
- Bill, spróbuj ją chodź trochę zrozumieć. Wychowywała się bez ojca, musiała się na kimś wzorować, a że akurat to Tom, trudno. Ale wiedz jedno. Kocha cie tak samo jak jego - przytuliła mnie najmocniej jak tylko potrafiła- Nie masz co się załamywać. Jest jeszcze młoda i wszystko może się zmienić. A teraz chodź, trzeba zrobić obiad. Rodzice za chwile przyjeżdżają- pociągnęła mnie na dół.Gdy kończyłem nakrywac do stołu zadzwonił dzwonek.
- Synuś! Ale się za tobą stęskniłam- wyściskała mnie mama
- Wchodźcie, bo zimno- uśmiechnąłem się wpuszczając ich do domu
- A rodziców Ronnie jeszcze nie ma?- spytała rozglądając się po domu
- Teraz już wiem po kim Tequila jest taka wścibska. Otóż nie, jeszcze ich nie ma- zaśmiałem się

***

- Chyba trochę cię poniosło siostra- Tom niepewnie wkroczył do mojego pokoju, mijając na korytarzu przygaszonego Gustava
- A jak mogłam inaczej zareagować?- załkałam wtulając się w brata
- Wieczorem, po twoim koncercie wracamy do domu. Musisz to doprowadzić do końca- odparł, wycierając mi skrawkiem bluzy łzy
- Poniosło mnie jak zwykle- chwila ciszy- prawda?- spytałam, lecz z ust brata nie usłyszałam żadnej odpowiedzi


             Tak jak powiedział, spakowałam się i pojechaliśmy do hali, zagrałam koncert. Chyba jeden z moich najgorszych. Nie słyszałam się w odsłuchu, zapomniałam tekstu i to dlaczego? Bo znów nie potrafiłam ugryźć się w język i odstawić emocje na bok. Najpierw powiedziałam, a raczej wykrzyczałam, potem dopiero pomyślałam. Lecz nie miałam w sobie, aż tyle odwagi aby wybiec za Gustavem. Moja duma i wygórowane ego nie pozwoliło mi na to. Niechętnie wrzuciłam swoje walizki do auta. Przez całą drogę zastanawiałam się jak i czy  powinnam rozmawiać z Gustavem na temat naszej kłótni. Układałam w głowie cały plan, co i jak, chodź i tak wiedziałam, że gdy tylko go zobaczę o wszystkim zapomnę.


             Gdy tylko podjechaliśmy pod nasz dom, wszyscy wyszli na zewnątrz. Nic się nie odzywali, stali w ciszy i przyglądali się mi. Czułam się dosyć niezręcznie. W pewnej chwili Bill podszedł do mnie, przytulił mnie mocno i szepnął tylko "kocham cię, pamiętaj o tym i nie ważne co zrobisz ja i tak będę stał za tobą murem"

- Chodźcie do domu, przecież nie będziemy tak stali na zimnie- krzyknęła mama wchodząc do środka
- Sprzedajmy ten dom- wypalił po chwili Tom
- Też tak uważam, to nie był dobry pomysł- wtrącił Bill
- A pomyśleliście o tym, że w nowym domu nie zmieścimy się wszyscy?- stwierdziłam zdziwiona
- Tilla, chłopcy mają racje. - Gordon usiadł na kanapie ciężko wzdychając- wy jesteście w trasie, tylko chwilami jesteście w domu. A sami widzicie, że mieszkanie razem tylko pogarsza wasze relacje. Każdy musi odpocząć od innych
- Uważam, że powinniśmy wynająć jeśli już- wtrąciła się mama- pamiętajmy, że to dom po rodzicach Gordona, on się tu wychowywał i chcielibyśmy abyście tu mieszkali, ale jak już wszystko się uspokoi i wróci do normy
- Nic już nie wróci nigdy do normy- odpowiedziałam chórkiem wraz z bliźniakami
- To nie jest teraz nasz największy problem- Bill ukradkiem zerknął na mnie- Tequila, musisz pójść do niego  i to wszystko wyjaśnić, zakończyć, zrobić cokolwiek..- z niechęcią ruszyłam w stronę schodów, po chwili stał przede mną Gustav
- Przejdziemy się?- spytał spoglądając na mnie. Poczułam się dziwnie, zawsze gdy zrywałam z chłopakami tak właśnie mówiłam. Przeszedł mnie lekki dreszczyk. Chwyciłam bluzę i ruszyłam przed siebie- między nami jest aż tak źle, że nawet twoi rodzice przyjechali?
- Wiesz- usiadłam na górce, która jest nieopodal naszego domu- czasem się zastanawiam czy na pewno dobrze postąpiliśmy
- To zależy co teraz masz na myśli- przełknął głośno ślinę- bo jeśli nas to pierwszy raz chyba się z tobą zgodzę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz