środa, 29 stycznia 2014

16. Czuję że Ty kochasz mnie. Myśli plączą się ale Twoje serce wie.

„Czemu czasem nie chcemy dostrzec tego co najbardziej oczywiste? I dopiero Ci, którzy nas naprawdę kochają uświadamiają nam bolesną prawdę?” [soundtrack]

             __________________________________________________

[narracja- Till Kaulitz]

- Zdajesz sobie sprawę, że między nami nigdy już nie będzie tak samo jak wcześniej?- wyszeptał mi do ucha- już nigdy nie będę mógł patrzeć na ciebie jak na przyjaciółkę lecz jak na kogoś kogo strasznie mocno kocham
- Więc już wiesz czego się tak bardzo obawiałam- odparłam kładąc głowę na jego ramieniu- widocznie to jeszcze nie jest nasz czas. Przeczekajmy to wszystko aż będzie spokojniej, oboje dorośniemy
- Nigdy już nie będzie spokojnie- powiedział obejmując mnie
- Przeczekamy to wszystko i spróbujemy od nowa- westchnęłam łapiąc go za dłoń- obiecaj mi...


***

- Co ty tu robisz?-spytałam ocierając łzy i podnosząc się z łóżka, starając się na niego nie patrzeć
- Patrze jak marnujemy sobie życie- odparł krótko, siadając za mną- nie możemy tego tak po prostu zakończyć
- Przepraszam, ale podjęłam decyzje- szepnęłam, powstrzymując łzy
- Ale dlaczego, skoro tak bardzo się kochamy- załkał cicho- dlaczego po raz kolejny raz mi to robisz
- Tak będzie lepiej- odwróciłam się w jego stronę, musnęłam lekko jego usta, przejechałam dłonią po jego twarzy czując jak zły spływają mi po policzku- a teraz proszę, zostaw mnie samą

             Odwróciłam się twarzą do ściany, w zębach trzymając poduszkę aby on nie słyszał mojego płaczu. Gdy usłyszałam kroki w stronę drzwi rozkleiłam się jeszcze bardziej. Chwyciłam kubek, który stał na szafce nocnej i cisnęłam nim w zamykające się drzwi.

***
[narracja- Bill Kaulitz]
 
              Gdy tylko usłyszałem dźwięk tłoczącego się szkła, dochodzący z pokoju siostry, bez zastanowienia wyrwałem się z objęć Ronnie i czym prędzej pognałem do jej pokoju. Przy drzwiach leżał rozbity kubek, ona leżała i ryczała.  Kiedy usłyszała, ze wszedłem do jej świątyni odrazu nakryła się kołdrą.
             Wychowała mnie kobieta, więc takie zachowanie wcale mnie nie dziwiło. Szybkim krokiem udałem się do kuchni. Z górnej szafki, wiszącej nad zlewem wyciągnąłem pudełko czekoladek. Życie i doświadczenie z kobietami w moim życiu nauczyło mnie, że w takich sytuacjach pomogą czekoladki i ktoś kto ich po prostu wysłucha.

- To ja- szepnąłem, wkraczając do jej pokoju
- Zostawcie mnie samą- wycedziła przez łzy, wychylając głowę spod kołdry
- Nie ma mowy- usiadłem obok niej, wręczając jej ulubione pudełko z czekoladkami- wiem, æe jest ci teraz ciężko i nie chcesz z nikim gadać...
- Skoro wiesz to co tu jeszcze robisz?-spytała wycierając łzy spod oczu, rozmazując przy tym cały makijaż
- Bo cię kocham i teraz mnie potrzebujesz- westchnął ciężko- wiem, ze nie jest ci łatwo kochać takiego chłopaka jak Gustav, on obawia się twojej niezależności
- Wole być sama, niż z takim kretynem- załkała, wtulając się we mnie
- Ale ty nie wytrzymasz sama, jesteś taka jak Tom- uśmiechnąłem się całując siostrę w czoło i mocno ją do siebie przytulając-  posłuchaj- wziął głęboki oddech- wiem co czujesz, pamiętasz co było ze mną po rozstaniu z Ronn?-spytałem- za wszelką cenę próbowałem o niej zapomnieć, nie pytałem nikogo o nią, żebyście wszyscy myśleli, ze już o niej zapomniałem i sobie też to starałem się wmówić- powiedziałem przełykając właśnie czekoladkę- przecież ty wiesz, że Gustav to twoja jedyna i największa miłość, a zrobisz z tym co będziesz uważała


***
[narracja- Till Kaulitz]

             Czy wy też tak macie, że pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu jest "co ja tu robię" albo "co wczoraj się działo" ?
             Jeśli nie to naprawdę wam zazdroszczę, ja od jakiegoś miesiąca mam tak przynajmniej sześć dni w tygodniu. Nic przyjemnego, ale z czasem każdy potrzebuje odpocząć od dotychczasowego życia.

             Po przebudzeniu w ustach czułam nieprzyjemną suchość w gardle. Rozejrzałam się po pokoju, kojarzyłam go skądś lecz w stanie w jakim byłam ciężko było stwierdzić jak się nazywam, a co dopiero skojarzyć skąd ja znam to pomieszczenie.Wzrokiem poszukiwałam jakiegokolwiek naczynia lub butelki z napojem.
             Nie zważając na to w co aktualnie jestem ubrana lub łatwiej było by wymienić rzeczy których nie miałam na sobie, owinęłam się kołdrą i ruszyłam w stronę komody stojącej pod oknem.

- Już myślałem, że nie wstaniesz- usłyszałam za sobą męski głos- jak się spało?
- Dobrze- odparłam popijając wodę- co się wczoraj działo?
- Idź się ogarnij- chłopak wskazał mi łazienkę i przygotowane wcześniej dla mnie rzeczy do przebrania- zrobię śniadanie i wszystko ci opowiem- uśmiechnął się radośnie- tylko się pośpiesz! Bo nie zdążymy odebrać twojej sukienki!- krzyknął stukając w drzwi do łazienki
- O czym ty mówisz?- wychyliłam się zza drzwi
- Dzisiaj ślub twojej mamy- odparł- nie mów że zapomniałaś?- powiedział zdziwiony
- Yyyy, no oczywiście, że nie- wzruszyłam ramionami, po czym wróciłam do łazienki- Niech to szlag! Jak mogłam zapomnieć- uderzyłam się ręką w czoło. Wszystko działo się za szybko. Odrzuciłam w kąt wyrzuty sumienia, wiedziałam że muszę się zmobilizować do działania. Wybiegłam z łazienki i posłałam mu mordercze spojrzenie - jedziesz do cholery? Czy mam wezwać taksówkę? - warknęłam, układając szczotką włosy. W biegu założyłam buty i w drodze do przedpokoju chwyciłam torebkę- przecież nie mogę spóźnić się na ślub
- Lepiej, daj mi te kluczyki. Ja prowadzę- uśmiechnął się widząc jak szukam kluczyków w torebce- ty masz w sobie jeszcze za dużo promili- zaśmiał się odpalając samochód
- Ale jesteś zabawny- skwitowałam jego głupi żart

             Po drodze na ślub wstąpiliśmy odebrać moją sukienkę, jednak okazało się, że w pralni zbiegła się i poplamiła jeszcze bardziej niż była. Byłam wściekła, można powiedzieć, że byłam nawet wkurwiona. Wszystko szło nie tak, chodź wiedziałam jak bardzo ten dzień jest ważny dla mojej mamy.
             Nie mając żadnego błyskotliwego pomysłu, kazałam się zawieść do domu. Wpadłam szybko do swojego pokoju, z szafy wyjęłam czarne spodnie, czerwoną koszulę na dole leżały jakieś czerwone buty. Ubrałam się po czym podeszłam do lustra, spojrzałam w swoje odbicie i coś mi w nim nie pasowało. Buszowaniu w szafie nie było końca, a czas grał na moją niekorzyść. Bez namysłu wyjęłam żółtą sukienkę, którą dostałam od Gustava na urodziny. Schodząc na dół do auta, chwyciłam biżuterię leżącą na komodzie w przedpokoju.


- Wiesz, że on tam będzie?-spytał Max, łapiąc mnie za rękę gdy staliśmy przed kościołem
- Wiem, ale przecież jesteśmy przyjaciółmi, on też miał z kimś przyjść- uśmiechnęłam się nerwowo przebierając nogami
- Chodzi mi o to, że to wasze pierwsze spotkanie po rozstaniu, nie chce żebyś się czuła niezręcznie, jeśli chcesz możesz iść sama- odparł chwytając mnie za ramiona i patrząc prosto w oczy
- Nie myśl już tyle tylko chodź- wzięłam go pod rękę- bo jesteśmy już spóźnieni
- No nareszcie!- krzyknął Bill na nasz widok- ile można czekać...
- Oj, dobra starczy i tak już mi głupio, że na ślub własnej matki się spóźniłam, nie dokładaj mi już- oburzyłam się
- Siadaj już na tyłku i nigdzie się stąd nie ruszaj- odparł Tom
- A gdzie twoja sukienka?-spytała Ronnie
- Nie pytaj, długa historia- uśmiechnęłam się siadając obok przyjaciółki, kątem oka rozglądałam się w poszukiwaniu Gustava. No i znalazłam. siedział obok swojej mamy, siostry i chyba nowej dziewczyny. Uśmiechnęłam się lekko gdy nasze spojrzenia się spotkały i szybko się odwróciłam.


              Przy ołtarzu czekał niecierpliwie Gordon, uśmiechnęłam się do niego opierając głowę na ramieniu Maxa. Był taki przystojny w dobrze skrojonym garniturze. Po chwili ciszy organy głośno zabrzmiały, a zza wielkich rzeźbionych drzwi wyszła mama. Wyglądała ślicznie, miała beżową sukienkę do kolan, a w ręku bukiet róż z małymi diamencikami. Gdy przeszła obok nas posłała mi mordercze spojrzenie, w tej chwili chciałam stać się kameleonem i zlać się z kolorem ławki.
             Po sakralnym i długo wyczekiwanym "tak" w kościele rozległy się gromkie brawa, a Pan młody mógł w końcu pocałować swoją ukochaną Pannę młodą. Wyglądali ślicznie gdy tak się cieszyli i przytulali do siebie, aż nawet przez chwile sama zachciałam białej sukni, lecz tak szybko jak przyszło mi to na myśl tak też szybko odeszło. Chwyciłam Maxa za rękę i podążyłam za braćmi wychodzącymi z kościoła.
             Na całe szczęście mama i Gordon oszczędzili nam spotkań rodzinnych, bo na ślub została zaproszona mała garstka osób. Wszystko chcieliśmy ukryć przed prasą, chcieliśmy żeby to był ich dzień i nikt im go nie psuł.


***


- Czy możesz mi powiedzieć gdzieś ty była?-krzyknęła wściekła- młoda damo masz coś na swoje usprawiedliwienie- spytała
- Mamo, czy możemy porozmawiać o tym później, dzisiaj jest wasz dzień, naprawdę to nie jest najlepszy czas na to- poklepałam ją po ramieniu po czym wróciłam do braci
- Młoda gratuluje- odparł Bill- pójść w tango i przez dwa tygodnie nie wrócić do domu...
- Może zajął byś się sobą?- burknęłam pod nosem
- Słuchaj- Tom chwycił mnie mocno za rękę i odeszliśmy od stolika- to, że tak, a nie inaczej przeżywasz zerwanie z Gustavem to twoja sprawa, ale nie pozwolę ci zepsuć tego dnia, potem rób sobie co chcesz, wyprowadzaj się, zalej się znowu w trupa, jebie mnie to, ale dzisiaj sobie po prostu odpuść...

             Nie odezwałam się ani słowem. Ja? Till Kaulitz, pyskata i zawsze walcząca o swoje, milczałam. Poczułam się jeszcze gorzej niż na początku. Nie miałam ochoty uczestniczyć w tej całej szopce, chciałam iść do domu, gdziekolwiek. Prawda zabolała i to bardzo, a szczególnie od niego.
              Wróciłam do stolika, chwyciłam w dłoń kieliszek z szampanem po czym upiłam z niego łyk bąbelkowgo napoju. Spojrzałam na wściekłych na mnie braci, kątem oka widziałam jak zła mama i zaniepokojony Gordon zerkają w moją stronę.

- Zaraz wracam- szepnęłam Maxowi do ucha po czym weszłam z ogrodu do holu w hotelu
- Tilla, wszystko ok?-spytał Gustav, który wychodził z toalety
- Tak, wszystko w porządku- uśmiechnęłam się lekko
- Dawno się nie widzieliśmy- zaczął niepewnie, siadając obok mnie- jeszcze nigdy nam się to nie zdarzało
- No, tak jakoś wyszło- odparłam od niechcenia- chyba dziewczyna cie szuka- wskazałam palcem, na rozglądającą się we wszystkie strony brunetką, którą widziałam w kościele
- Tak, to ja lecę- powiedział i już po chwili znajdował się w jej objęciach

               Gdy tak patrzyłam na nich, przeszedł mnie zimny dreszcz. Chyba zdałam sobie sprawę z tego, że już nigdy nie będzie mój. A może nigdy nie był? Wyglądał naprawdę na szczęśliwego gdy tak ją obejmował czy też patrzył na nią, dokładnie tak samo jak z początku na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo dopiero teraz zrozumiałam to o czym mówił, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś, nigdy nie będziemy już tylko przyjaciółmi.
              Z rozmyślań wyrwała mnie Ronnie i Ann. Usiadły obok mnie, nie odezwały się ani słowem tylko wpatrywały się we mnie.

- No co?- zdziwiłam się ich zachowaniem
- Widziałam, że z nim gadałaś- odezwała się Ann
- Wiesz Ann, ludzie czasem ze sobą rozmawiają, to taki łatwy sposób komunikacji- uśmiechnęłam się złośliwie
- Chodź do łazienki, musisz się ogarnąć, bo zaraz z bliźniakami masz wygłosić mowę- Ron chwyciła mnie za rękę, a Ann popychała mnie 
- Tequila!- krzyknął za mną Tom
- No co tam?-spytałam opierając się na Ann
- Przepraszam- odparł cicho, łapiąc mnie za rękę
- Wiem, że przesadziłam- zerknęłam na smutnego brata- zaraz się ogarnę i do was przyjdę- poprawiłam makijaż, wyperfumowałam się, wzięłam głęboki oddech po czym odwróciłam się do  dziewczyn
- Masz na sobie sukienkę od niego- westchnęła Ron opierając się brodą na moim ramieniu
- To przypadek-odparłam- moja sukienka w pralni przepadła, musiałam coś założyć
- Ale z nas przyjaciółki- odezwała się niepewnie Ann- przez ten cały czas powinnyśmy cię wspierać...
- Ej- uśmiechnęłam się do niej- każda z nas ma swoje życie i swoje problemy
- A Max?- wtrąciła Ron- to tak na pocieszenie czy coś na poważnie?- spytała
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami, chwyciłam torebkę i wyszłyśmy do holu gdzie czekali już Bill, Tom i Max
- O!- krzyknął Bill na mój widok- Tequila wróciła do życia- przytulił mnie
- Chodźcie, czekają na nas- powiedział Tom odklejając się odemnie i "oddając" mnie Maxowi
 -Witam wszystkich- odezwał się Bill, biorąc mikrofon do ręki- prosimy o chwile ciszy
- Mamo, tato- wzięłam głęboki oddech przechwytując od brata mikrofon- nawet nie wiem od czego zacząć
-To może ja, jako najstarszy- Tom wyrwał mi z ręki  mikrofon- każdy z nas dokonuje codziennie wielu wyborów. Bywają wybory istotne i bardzo ważne, a wśród nich takie, które kształtują naszą przyszłość. Nasza mama w końcu dokonała takiego wyboru- powiedział śmiejąc się- znalazła kogoś z kim może się spokojnie zestarzeć
- Chodź znając Gordona to z tym spokojem będzie ciężko- zaśmiałam się dopowiadając głośno- mamo dokonałaś idealnego wyboru, życzę każdej tu obecnej kobiecie, żeby trafiła na tak wspaniałego mężczyznę jakim jest Gordon, a jeśli już takiego ma to niech nigdy nie pozwoli mu odejść....


               Bliźniacy coś jeszcze mówili, a ja wyrwałam się z ich objęć i usiadłam do fortepianu, który stał na scenie. Gdy chłopcy odeszli do mnie niepewnie zaczęłam stukać w klawisze po  czym wydobyłam dźwięki z siebie.

Mówisz że na wszystko jest w życiu czas - upadki i wzloty
Czuję, że choć rożni się dziś twój świat, coś jednak nas łączy
Chłód nocy, upalny dzień
Boję się zbyt wielu niewinnych spraw, i złowrogich spojrzeń
Wtedy w domu zwykle ukrywam twarz, myśląc o Tobie
Co robisz, co chciałbyś mieć...

 

Dlaczego nie wierzyć mam , że teraz będzie lżej - tak jak chcę?
Dlaczego nie widzisz jak wdzięczna Tobie jestem za miłość

W każdy dzień potykam się, by znów wstać i nabrać pokory
Gdybyś chciał podzielić raz ze mną żar bezsennej nocy
Czuć dotyk, mój dotyk mieć  


***

               Usiadłam do pustego stolika, wszyscy dookoła bawili się świetnie, a ja? Jakoś nie miałam nastroju na zabawę, chodź cały czas powtarzałam sobie, że wszystko jest dobrze, że nic takiego się nie stało. Aż miło się patrzyło na radość moich braci bawiących się ze swoimi ukochanymi. Muszą się sobą nacieszyć bo został tylko tydzień do wyjazdu chłopaków w trasę. Nie miałabym nic przeciwko temu żeby je ze sobą zabrali, mogłabym na spokojnie przemyśleć wszystko co się stało.

- Zatańczysz?- spytał drżącym głosem wyciągając dłoń w moją stronę
- Pewnie- uśmiechnęłam się do niego, za wszelką cenę chciałam ukryć to jak bardzo się boje
- Jak ci się z nim układa?- spytał zerkając w kierunku Maxa- wyglądasz na szczęśliwą
- Bo jestem. To co było między nami Gustav już się skończyło i nie ma co rozpamiętywać- uśmiechnęłam się do  niego szeroko- oboje wiemy, że nie było innego wyjścia
- Ciesze się, że tak do tego podchodzisz- popatrzył mi prosto w oczy- ja też powoli do tej myśli się przekonuje
- Pamiętaj, że naszej przyjaźni nic nie jest w stanie zniszczyć, a to że już nie jesteśmy razem tylko bardziej nam udowodniło, że najlepsza pomiędzy nami jest tylko przyjaźń...
- Tak- westchnął ciężko- piękna piosenka
- No wiesz, miałam napływ weny, tyle się działo w moim życiu- zaśmiałam się
- Co będzie dalej?- spytał odsuwając mnie od siebie
- Życie kochany- pocałowałam go w policzek- ty jedziesz w trasę ja tu zostaje, mam nadzieje, że sama
- No to mam dla ciebie dobrą wiadomość- usiedliśmy na ławce- zostaniesz sama, bo dziewczyny uparły się, że jada z nami, przynajmniej narazie Ronnie, bo Ann jeszcze się waha
- Dobrze im zrobi taki wyjazd, daje im trzy tygodnie, więcej z wami nie wytrzymają- uśmiecham się radośnie
- Ty wytrzymywałaś- złapał mnie za rękę
- Bo ja z wami byłam przez całe swoje życie, dzień w dzień- odparłam popijając wino- już się uodporniłam na was
- A w co tacy smętni?- krzyknął Bill przytulając mnie- chyba nie wróciliście do siebie?
- Nie, nie- zaprzeczyłam- nie masz się czego obawiać- uśmiechnęłam się do Gustava
- Ślicznie dziś wyglądasz- odparł Gustav, odchodząc od nas
- Młodaaa?- Bill przeszył mnie morderczym spojrzeniem
- Ale ty trujesz braciszku- powiedziałam uderzając do w ramię z pięści
- Nie bij go!- zaśmiała się Ronn- potem ma same siniaki- usiadła mu na kolanach wtulając się w niego
- Słyszałam, że wymogłaś na moim braciszku żeby cie zabrał ze sobą- zaśmiałam się- ostrzegam to nic przyjemnego być z nimi 24 na dobę, a natraf jeszcze na ich zły dzień...to już w ogóle umarł w butach
- Nie mogą być, aż tak straszni- wtrąciła Ann, podchodząc do nas z Tomem
- Wyobraź sobie czterech facetów, śmierdzących, przepoconych i marudzących- odparłam- i pomyśl sobie, że dwóch z nich to moi bracia, więc jeszcze gorzej śmierdzą i bardziej marudzą
- Ejj!- oburzył się Bill- tak jest tylko po koncercie, nie na co dzień
- Na co dzień jestem czysty i pachnący i nawet tak bardzo nie marudzę- odparł dumny Tom
- Tequila, co teraz z wami będzie?- wypaliła ciekawska Ann
- Nic, to skończony rozdział- odparłam, wtulając się w Maxa i patrząc z wyrzutem na przyjaciółkę
- No ale byliście szczęśliwi...- brnęła dalej w głąb tematu, którego nie chciałam poruszać, a już w szczególności przy Maxie
- Ann, zrozum- zaczęłam- Gustav to skończony rozdział i nie wracajmy do tego
- Kocie, chodź- powiedział Tom, zerkając na mnie- mama nas woła
- Czasami naprawdę się zastanawiam co mój brat w niej widzi- zaśmiałam się
- To jego pierwsza dziew..- zaciął się
- No na pewno nie pierwsza- wcięła się Ronn
- Ale pierwsza do której coś czuje- Bill pogłaskał ją po głowie
- Ona chyba naprawdę ma tylko jeden neuron- wtrącił Max, śmiejąc się


***

- Chłopcy uważajcie na siebie- powiedziała mama, odstawiając walizki na bok i przytulając swoich ukochanych synów- nie róbcie głupot..
- Mamo....- oburzyli się 
- Córcia, ty też na siebie uważaj. Niedługo ci wszystko przejdzie i jakoś się ułoży- pocałowała mnie w skroń
- Macie wszystko? Zaraz się spóźnicie na samolot- pośpieszał ich Bill
- Pamiętaj córcia, odwiedź czasem babcie, bo została sama- wtrącił Gordon
- Ja myślę, że będzie się kto miał zając babcią- wypaliłam- ostatnio często  wspomina o p. Moritzu
- Żeby z tego tylko dzieci nie było- wtrącił głupio Tom

               Uwielbiam tą całą szopkę przed wyjazdem rodziców, mama lata po domu jak poparzona, a biedny Gordon za wszelką cenę próbuje ją uspokoić, jego siły idą zwykle na marne.
              
- W końcu pojechali- westchnął Tom zatrzaskując za nim drzwi
- Słuchajcie- zaczęłam gdy wszyscy rozsiedli się w salonie- ja wracam do naszego domu...
- Tequila, będziesz sama przez pół roku, w tak dużym domu? Przecież możesz zostać tu z babcią- odparł Bill
- Nie po to wyremontowaliśmy ten dom żeby stał pusty. Ja dzisiaj tam wracam- powiedziałam wychodząc z salonu
- Niby nie gada głupio- skrzywił się Tom- w końcu to nasz dom, wiem, że po tej trasie będziemy mieli siebie serdecznie dosyć, ale uważam, że moja głupia jak dotąd siostra ma racje- powiedział obejmując Ann
- Nie wiem po co- zdziwił się Bill- przecież i tak cały czas jest u Maxa
- A tak to Max siedziałby u niej, mniej bym się o nią bał, nie byłaby ta daleko od domu- odparł Tom
- Chłopcy- wtrąciła się babcia- co wam za różnica gdzie ona będzie? Przecież wy i tak będziecie całą zgrają w stanach, a ten Max to naprawdę dobry chłopak i odpowiednio się nią zajmie
- W to akurat nie wątpię- zachichotała Ronn


               Długo nie musiałam ich namawiać żebyśmy wrócili do naszego "domu wariatów". Wyjechaliśmy zaraz po obiedzie. Daliśmy znać Gustavowi i Georgowi, że wracamy do Hamburga i planujemy imprezę. Chłopcy z racji, że mieli wolny czas pojechali zobaczyć się ze swoimi rodzinami, ale ucieszyli się na wiadomość o powrocie do domu. 
                Po obiedzie u babci, spakowaliśmy się i postanowiliśmy się powoli zbierać do  Hamburga. Chłopcy wraz z Ann i Ronnie pojechali odrazu do domu, zahaczając po drodze o kilka sklepów, a ja z Maxem pojechaliśmy do Kiel, gdzie obecnie mieszka Max wraz z braćmi Halbig.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz